niedziela, 23 maja 2010

Smalec

Jak obiecałam Marysiu, tak czynię, czyli podaję Wam, jak możecie w łatwy i przyjemny sposób, stworzyć smarowidło w stylu rustykalnym, doskonałe na bioderka i zdrowie :)
Jak zrobić podstawę, to wiecie - kupić w z Macro już zmieloną słoninkę i rzucić ją na patelnię!
Po czym topić, topić topić - nie dopuszczając do zbrązowienia!
W międzyczasie możecie - usmażyć drobno pokrojoną cebulkę wraz z drobniutko pokrojonym czosnkiem, którego NIE należy żałować, po czym smażyć całość do zbrązowienia i przełożyć do gara przewidzianego na smalec! Znakomicie robi to tatuś/Wojtuś!!!
Po drodze dodać do słoninki, która już w większości jest płynna, ale jeszcze całkowicie się nie wytopiła:
- garstkę (maciupką) czerwonego/różowego pieprzu i czarnego pieprzu,
- kilka dużych ziaren ziela angielskiego,
- kawałek świeżej papryczki chili lub kilka suszonych ziarenek,
- kilka, a nawet więcej, listków laurowych,
- kilka świeżych gałązek ziół, które lubicie - ja dokładam kolendrę, tymianek (najlepiej cytrynowy) i/lub majeranek i/lub melisę (wyłącznie cytrynowa).
Wszystkie przyprawy dorzucić na spory czas przed zlewaniem smalcu, ale już do roztopionej sloninki.
Zlewać, bez tych wymienionych wyżej śmieci, na usmażoną cebulkę z czosnkiem, zamieszać i...
i finita la commedia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz